środa, 24 marca 2010

Steven Soderbergh strzela na kanale filmbox

Już rzadziej oglądam tv, zmęczenie materiału, poza tym wiosna, więcej światła słonecznego, chce się wychodzić na powietrze, nawet gdy jest się kaleką i spacer nie daje satysfakcji. A nawet kaleka może zostać rozjechany na "pasach" na zielono/czerwonym świetle przez rozpędzonego 1968 Forda Mustanga GT fastbacka z filmu  "Bullitt" w reż. Petera Yatesa [pokazywany na kanale TCM, Turner Classic Movies], dostać po mordzie od starego recydywisty szukającego pomsty z filmu "The Limey" w reż. Stevena Soderbergha (kanał filmbox). 
W "Limey" autorzy rozliczają kontrkulturę lata 60-tych. Peter Fonda, Wyatt "Captain America" z filmu "Easy rider" w reż. Dennisa Hoppera, handlarz kokainą, gnający przez Amerykę na Harleyu, tu jest producentem muzycznym, który zbił fortunę w latach 60-tych na promocji zespołów rockowych, oczywiście zaplątany jest w handel  narkotykami, co staje się przyczyną tragedii. Terence Stamp, bohater debiutu fabularnego Kena Loacha "Poor Cow" (opowieść z życia londyńskiego proletariatu), tu obserwujemy go po latach odsiadki, w absurdalnej pogoni za przeszłością. Chce wyjaśnić śmierć córki, staje się narzędziem boskiej Pomsty, jest wyznawcą specyficznej uczciwości w świecie zdemoralizowanym jak Lee Marvin w "Point Black", Clint Eastwood w "Dirty Harry", Robert De Niro w "Taxi Driver", Charles Bronson w "Death wish". Do tego świetny montaż Sarah Flack, zdjęcia Edwarda Lachmana, scenariusz Lema Dobbsa. Czy coś ocalało po tej wiwisekcji? Wilson dziwnym trafem nie zabija Terrego Valentine, gdy słyszy o przypadkowej śmierci córki  popchnięta podczas szamotaniny nieszczęśliwie upada na ścianę i że nie była zamieszana w narkotyki. Valentine nie był do końca zepsuty, kochał córkę Wilsona. Ale czy można wierzyć opowieści Wilsona - to zdestruowane wspomnienia, być może przywidzenia, urywki pamięci, może częściowo wykreowane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz