Wakacje - czas podróżowania, było nieco chłodniej, dzień
spędziłem w podróży - na rozmyślaniach, i we wschodniej Polsce.
Wyjechałem o świcie, wróciłem w nocy, nocowałem w wielkim pustym
dworze, obudziłem się z widokiem na zaniedbany park. Rano
zamelinowałem się u siebie w kamienicy, wyszedłem do sąsiednich
delikatesów z łączem Wi-Fi i zasiadłem do pracy przy lurowatej
kawie.
A gdyby tak wycieczka do Bostonu? 10 dni na załatwianie
wizy turystycznej, lot w połowie sierpnia za dwa skredytowane w
banku tysie, niecierpliwią się: kiedy pożyczę pieniądze.
Przekimam na plaży, u znajomych naszych przygodnych znajomych z Harvardu, u Tomka Korony w wielkim starym domu, wiejącym pustką, przy 85
Mount Vernon Street. Tomasz uciekł z Bostonu, dom być może zajęto na poczet
wierzytelności, niełatwo sprzedać, widnieje w
krajowym rejestrze miejsc historycznych. Wybudował go w 1800 r.
najmodniejszy miejscowy architekt dla najbogatszego człowieka w mieście.
Klucze znajdę pod wycieraczką.
Boston!
O kluczach pisał stolarz Harrison B. Wilson, który robi
przy wykończeniach na budowach Boger Construction. Spółka od 30 lat odbudowuje i prowadzi renowacje starych domów w Bostonie,
szczególnie zajmują się stolarką. 85 Mount Vernon to jeden z
adresów. Kto, dlaczego, na czyje zlecenie – Bóg raczy
wiedzieć.
Po ucieczce Tomasza Korony dom kupili
Lawrence Coolidge z małżonką. Wówczas dom był częścią majątku słynnej w początkach XX w. tenisistki Evelyn B. Sears, zmarłej w 1966 r. Wynika z Narodowego Spisu Powszechnego w 1940 r., że 65-letnia Evelyn mieszkała przy 85 Mt Vernon z trzema służącymi. Na Coolidge'ów trafiłem, kiedy po 35 latach chcieli sprzedać dom Amosowi i
Barbarze Hostetter - w 2002 r. Dzieci się wyprowadziły, był dla nich za
duży. Więcej mi nie wiadomo. Być może coś się zmieniło po tym, gdy agenci
Lehman Bros spowodowali wielki kryzys na rynku nieruchomości.
Dlatego klucz jest pod wycieraczką.
Przejść po rozgrzanym bruku Acorn St., temperatura ze
100 F w słońcu, objąć latarnię do ustawionego zdjęcia, na
Charles St. napić się zielonej herbaty, pisać. Herbata po
bostońsku...
W 1773 w przededniu rewolucji amerykańskiej Synowie Wolności
zniszczyli zwolniony z cła transport chińskiej herbaty. Wdarli się
na statki Kompanii Wschodnioindyjskiej w strojach Indian Mohawk,
akcja przebiegła błyskawicznie i bez użycia przemocy. Pokaz
sprawności bostończyków wobec protekcyjnej polityki
Korony Brytyjskiej. Dziś nazwalibyśmy to happeningiem
politycznym. Amerykańska kolonia nie miała reprezentacji w
brytyjskim parlamencie, było sporo
niesprawiedliwości na świecie.
W filmie „The Thomas Crown
Affair” (Interes Tomasza Korony) bostoński milioner organizuje napad na bank. Gra na giełdzie, dodatkowa gra potwierdza jego zdolności w
ocenie ryzyka. Napad wydaje się być happeningiem
politycznym, atakiem na system, którego podstawą jest
bankowość. Organizator wynajmuje bandytów, słyszą jego
głos, wykonują polecenia. Cele akcji są niejasne. Film próbuje odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?.
System pożera własny ogon - finansistę próbującego zachwiać
systemem który daje mu bogactwo. Mam w uszach atak śmiechu Crowna po zakończeniu akcji - samozadowolenie ale i śmiech szaleńca
lecącego głową w dół. Jest to na porządku dziennym –
Lehman Brothers i reszta, finanse bez pokrycia Grecji itd.
Lecz Crown to inny przypadek – pokazuje uczucia: strach, potrzebę miłości, oddania się drugiemu. Bostończycy są tacy. W filmie „Werdykt”, który
mógłby mieć tytuł „The Frank Gatlin Affair” upadły prawnik z Bostonu, alkoholik wygrywa sprawę przeciwko szpitalowi
prowadzonemu przez bostońską archidiecezję. Wyobraź sobie, idąc
skacowana o poranku po bruku Acorn, jakie w filmie musi być
nagromadzenie uczuć. Słysząc dudnienie najstarszych
dzwonów w Ameryce z kościoła Old North przy Salem St., stukot
muzyki w Starbucksie przy Charles St. gdy próbujesz ból głowy
znieczulić filiżanką kawy, pigułkami ibuprofenu, aspiryny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz